Body oriented coaching
Ciało w coachingu. Oj tak, mamy zajawkę w tym temacie. Od tego trzeba by zacząć ten tekst – od przyznania, że to dla nas bardzo ważne – a nawet że to dla nas kawałek naszej Agdybytakowej misji. Chcemy ucieleśniać coaching.
W internetach można przeczytać, że istnieje body oriented coaching, zwany też coachingiem somatycznym, skupiający się na integracji ciała, umysłu i emocji w procesie rozwojowym. W pierwszym momencie pomyślałyśmy – wooow, super, że coś takiego jest! Ale zaraz przyszła refleksja- serio? Ma to być odmienne, osobne podejście w coachingu? No nie, to jednak naszym zdaniem nieporozumienie.
Może to stanowcze słowa, ale zupełnie nie wierzymy w coaching tylko gadających głów. Po prostu uważamy, że każdy coaching powinien być body oriented.
Może jesteśmy dość skrzywione pod tym względem jako gestaltystki (to nasze drugie tożsamości i role zawodowe jako psychoterapeutek Gestalt), ale widzimy, jak ważne jest owo integrowanie ciała, umysłu i emocji. A nawet więcej – bez tego nie ma mądrego rozwoju. Bez tego jest duże ryzyko utknięcia w sztywnych schematach myślowych. Głowa potrafi czasem wszystko uargumentować, uzasadnić, wyjaśnić. Głowa potrafi oszukać. I to głównie ciało jest wtedy tym czymś, co może się zbuntować, zareagować ściśnięciem w żołądku, spoceniem rąk, westchnięciem, buzującymi w klatce piersiowej czy brzuchu emocjami. To powinna być norma w pracy coacha, a nie dodatkowe podejście.
W świecie psychoterapii też widzimy coraz większe integrowanie, zwracanie się też do ciała, holistyczne patrzenie na człowieka. To cieszy. Dlaczego więc z coachingiem miałoby być inaczej?
No właśnie. Dlatego niech żyje nam ucieleśniony coaching.